Galop na piasku.
Rysunek konia w galopie, w chmurze piasku. Zawsze, kiedy patrzę na konie galopujące po piasku, przypominają mi się konie z Ośrodka Jeździeckiego w Kortowie (Olsztyn, to stajnia, w której się wychowałam), które latem, po jazdach, wypuszczaliśmy na padoki nad jeziorem.
To była kwintesencja wolności i szczęścia, biegały, tarzały się, wchodziły do wody i chlapały – w tym przodował mój ukochany Memoriał. Można było na to patrzeć i patrzeć – aż do czasu, kiedy „władza” zaczynała nas nawoływać do obowiązków, wtedy, z ociąganiem, po tym samym piasku, ale pod górę i powoli, wracaliśmy do stajni, aby zająć się sprzętem, czyszczeniem, sprzątaniem, pielęgnowaniem obiektu. To była stajnia, w której żadna słomka nie miała prawa krzywo leżeć. Do jakiegokolwiek później nie trafiałam ośrodka, zawsze te nawyki sprzątania, porządkowania i czyszczenia, zabierałam ze sobą. To jednak prawda, że czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trzaśnie.
A w zeszłym tygodniu, w czasie wystawy w Bibliotece Uniwersyteckiej UWM, dane mi było, po latach, spotkać się z instruktorami i pracownikami Ośrodka, do dziś korzystam z endorfin, które wytworzyły się w czasie tego spotkania.
Ołówek na papierze bezkwasowym, format A4.
Obserwuj mnie